dziobak-pisze

Zwą mnie Dziobakiem. Lubię pisać i interesuje się popkulturą. Ta strona ma za zadanie to łączyć.


Luty 24, 2022

Ania, nie Anna- dobra adaptacja, która dodaje coś od siebie i nieźle jej to wychodzi.

ania nia anna

Ania, nie Anna

Ania, nie Anna to zapewne któraś z kolei adaptacja Ani z Zielonego Wzgórza. Istnieją już bowiem filmowe wersje tej książki, chyba jest też jakaś animacja. Ale dziś nie o tym.

Serial ten wylądował na mojej liście do obejrzenia już przy tworzeniu tej listy, gdy założyłam konto na Netflixie. Czekał na dogodny moment i nadszedł on na początku stycznia tego roku, gdy razem z bratem postanowiłam go obejrzeć w ramach analizy zgodności serialu do książki, którą mój brat właśnie przeczytał.

I Ania, nie Anna okazała się ciekawym doświadczeniem, bowiem wyróżnia się na tle innych adaptacji, które ostatnio oglądałam. Ania, nie Anna nie tylko praktycznie w całości oddaje treść oryginału, ale też uzupełnia wolne przestrzenie w fabule. I robi to bardzo umiejętnie, nie zaprzeczając temu co mogliśmy przeczytać.

Rozwinięte zostają wątki postaci towarzyszących Ani, takich jak Maryla i Mateusz, Gilbert, czy ciotka Diany, co do której nie mam pewności czy faktycznie istniała już w książce. Ich wątki są spójne z książkową narracją.

Oprócz rozwijania samej istniejącej fabuły, Ania, nie Anna dodaje też niepojawiające się w powieści motywy społeczne z końca XIX w., istniejące w Kanadzie. Ukrywanie się społeczności LGBT, podejście do osób czarnoskórych, które nie są już niewolnikami, ale są spychani na margines. Swoją rolę do odegrania ma też wątek Indian i tego jak próbowano, na siłę ich wpasować. Emancypacja kobiet też jest elementem serialu.

Opakowany tyloma dodatkami serial nie zapomina jednak o głównej bohaterce, czyli Ani Shirley, która jest sercem serialu. Przeniesienie bohaterki z książki na mały ekran jest bezbłędne. Czasami, szczególnie pod koniec troszkę raził mnie wygląd bohaterki. Ostatni odcinek miał nam ukazywać dorosła Anię, lecz ja nie widzę w niej młodej kobiety, lecz przebraną nastolatkę.

Słodycz i pozytywność wręcz wylewają się z serialu. Czasami jest tego za dużo. Tak, sytuacje w których kolejny plan Ani wypala dzięki wsparciu przyjaciół, który jest motywem prawie każdego odcinka późniejszych serii bywa czasami nawet zbyt naiwny. Fajnie, że Ania, nie Anna pokazuje, że upór i dobra wola mogą naprawić wszystko, lecz czasami bywa to wręcz zbyt absurdalne.

Mimo wszystko uważam, że Ania, nie Anna to dobry serial, pod względem zdjęć i oddania realiów świata, czy też scenografii poruszył we mnie pragnienie zapoznania się z innymi dziełami z owej epoki,

A czołówka jest idealna w swej prostocie.

Chyba jeszcze raz przeczytam Anię z Zielonego Wzgórza.

https://www.youtube.com/watch?v=JRg19diQLSk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *