Wiedźmin sezon 2-to było złe.
Wiedźmin sezon 2- było gorzej, niż mogło być.
Nie jestem wielką fanką Wiedźmina, w gry nie grałam, książki dopiero co przeczytałam w ramach przygotowania do serialu. Mimo to czekałam na nowe odcinki adaptacji prozy Sapkowskiego, od streamingowego giganta. Materiały promocyjne wyglądały zachęcająco, a pierwszy odcinek był rewelacyjny, mimo solidnego zamieszania w fabule opowiadania Ziarno Prawdy.
Reszta odcinków to praktyczne olanie pięcioksięgu Wiedźmina, na rzecz dopisywania własnej historii.
Nie uważam, że dopisywanie czegoś nowego do adaptacji nie jest zła, ale trzeba to robić z głową.
Całkowicie wycięto fabułę Krwi Elfów, pozostawiono tylko wstęp z przybyciem Geralta i Ciri do Kaer Morhen, reszta to nowo napisana historia, która obejmuje tylko połowę powieści.
Te zmiany bardzo zaburzyły logikę i reguły nakreślone przez autora książek.
I nie mam na myśli całej tej burzy wokoło wciskania do produkcji poprawności politycznej.
Kolor skóry zupełnie mi nie przeszkadza, chodzi mi jednak o to jak serial ukazuje poszczególne rasy czy nacje ze świata fantazy ukazanego w Wiedźminie.
Krasnoludy, grane przez niskorosłych aktorów wyglądają wręcz komicznie w scenach walki. I nie chodzi mi o krytykę owych aktorów, a o to jak wygląda. Takie zabiegi to po prostu pójście na łatwiznę i dalsze utrwalanie szkodliwego stereotypu, że jak karzeł to tylko na krasnoluda.
Elfowie też zostali całkowicie zmasakrowani. Z dumnej, egoistycznej i wyniosłej rasy, która gardziła ludzmi, do czasu jak oni odebrali im ich tereny, zrobiono po prostu ludzi prześladowanych przez innych z powodu kształtu uszu. Sapkowski opisał ich jako wysokich, pięknych i posidających kilka innych cech niż ludzie, a nie tylko jako kudzi ze spiczastymi uszami.
Spłycanie budowy świata w tego typu produkcji tylko ją ośmiesza.
Dodawanie na siłę nieciekawej i wyssanej antybohaterki, jaką jest Bezśmiertna Matka jest tylko niepotrzebnym mieszaniem w fabule, która ma już takie postacie.
Zgodzę się, że wycięcie wątku przypadłości żołądkowych Triss był0 akurat zrozumiałym zabiegiem o tyle zawiodło mnie całkowite zruganie wątku mieszkańców Kaer Morhe.
Może nie są to jakieś szczególnie ważne postaci, pojawiają się tylko w kilku pierwszych rozdziałach Krwi Elfów i już nigdy nie wracają, ale fajnie było czytać o zderzeniu się światów czterech wiedźminów z problemami zawiązanymi z wychowaniem dorastającej dziewczyny.
Zastąpienie tego tłumem nieznanych wiedźminów i resztą rzeczy dziejących się w warowni, szczególnie w ostatnim odcinku.
Ostatni odcinek pokazuje idealnie jak Netflix zjadł własny ogon, próbując stworzyć coś nowego i stworzył to samo w dwóch swoich wiedźminowych produkcjach z 2021 r.
W Zmorze Wilka finałowa walka polega na ataku potworów na Kaer Morhen i ósmy odcinek drugiego sezony serwuje to samo. Nawet sposób dostania się tam stworów jest ten sam – przez portal.
Szkoda mi też zmarnowanej roli Jaskra, za mało go. Ostatni dialog Djikstry sugeruje, że może w trzecim sezonie bard będzie taki jak w książkach.
I pokazywanie Philippy Einhart prawie tylko w postaci sowy było fajnym smaczkiem dla osób znających troszkę świat.
Można mieć tylko nadzieję, że kolejne sezony będą wierniejsze książką, bo może ich fabuła nie jest wybitna, ale spójna i działająca w ramach przedstawionego świata.
Zgodzę się na zmiany w adaptowaniu Pani Jeziora, bo to strasznie słaba i niepotrzebnie skomplikowna historia, która rozwiązuje się już w połowie.
Yennefer jest jeszcze bardziej wkurzająca niż była. Nie lubię jej zarówno w serialu jak i w książkach.
Rzeźniku płoń było nawet fajne, ale to i tak za mało Jaskra.
https://www.youtube.com/watch?v=gX6zhNjftSQ