dziobak-pisze

Zwą mnie Dziobakiem. Lubię pisać i interesuje się popkulturą. Ta strona ma za zadanie to łączyć.


Luty 25, 2022

Wiedźmin sezon 2-to było złe.

wiesiek

Wiedźmin sezon 2- było gorzej, niż mogło być.

Nie jestem wielką fanką Wiedźmina, w gry nie grałam, książki dopiero co przeczytałam w ramach przygotowania do serialu. Mimo to czekałam na nowe odcinki adaptacji prozy Sapkowskiego, od streamingowego giganta. Materiały promocyjne wyglądały zachęcająco, a pierwszy odcinek był rewelacyjny, mimo solidnego zamieszania w fabule opowiadania Ziarno Prawdy.

Reszta odcinków to praktyczne olanie pięcioksięgu Wiedźmina, na rzecz dopisywania własnej historii.

Nie uważam, że dopisywanie czegoś nowego do adaptacji nie jest zła, ale trzeba to robić z głową.

Całkowicie wycięto fabułę Krwi Elfów,  pozostawiono tylko wstęp z przybyciem Geralta i Ciri do Kaer Morhen, reszta to nowo napisana historia, która obejmuje tylko połowę powieści.

Te zmiany bardzo zaburzyły logikę i reguły nakreślone przez autora książek.

I nie mam na myśli całej tej burzy wokoło wciskania do produkcji poprawności politycznej.

Kolor skóry zupełnie mi nie przeszkadza, chodzi mi jednak o to jak serial ukazuje poszczególne rasy czy nacje ze świata fantazy ukazanego w Wiedźminie.

Krasnoludy, grane przez niskorosłych aktorów wyglądają wręcz komicznie w scenach walki. I nie chodzi mi o krytykę owych aktorów, a o to jak wygląda. Takie zabiegi to po prostu pójście na łatwiznę i dalsze utrwalanie szkodliwego stereotypu, że jak karzeł to tylko na krasnoluda.

Elfowie też zostali całkowicie zmasakrowani. Z dumnej, egoistycznej i wyniosłej rasy, która gardziła ludzmi, do czasu jak oni odebrali im ich tereny, zrobiono po prostu ludzi prześladowanych przez innych z powodu kształtu uszu. Sapkowski opisał ich jako wysokich, pięknych i posidających kilka innych cech niż ludzie, a nie tylko jako kudzi ze spiczastymi uszami.

Spłycanie budowy świata w tego typu produkcji tylko ją ośmiesza.

Dodawanie na siłę nieciekawej i wyssanej antybohaterki, jaką jest Bezśmiertna Matka jest tylko niepotrzebnym mieszaniem w fabule, która ma już takie postacie.

Zgodzę się, że wycięcie wątku przypadłości żołądkowych Triss był0 akurat zrozumiałym zabiegiem o tyle zawiodło mnie całkowite zruganie wątku mieszkańców Kaer Morhe.

Może nie są to jakieś szczególnie ważne postaci, pojawiają się tylko w kilku pierwszych rozdziałach Krwi Elfów i już nigdy nie wracają, ale fajnie było czytać o zderzeniu się światów  czterech wiedźminów z problemami zawiązanymi z wychowaniem dorastającej dziewczyny.

Zastąpienie tego tłumem nieznanych wiedźminów i resztą rzeczy dziejących się w warowni, szczególnie w ostatnim odcinku.

Ostatni odcinek pokazuje idealnie jak Netflix zjadł własny ogon, próbując stworzyć coś nowego i stworzył to samo w dwóch swoich wiedźminowych produkcjach z 2021 r.

W Zmorze Wilka finałowa walka polega na ataku potworów na Kaer Morhen i ósmy odcinek drugiego sezony serwuje to samo. Nawet sposób dostania się tam stworów jest ten sam – przez portal.

Szkoda mi też zmarnowanej roli Jaskra, za mało go. Ostatni dialog Djikstry sugeruje, że może w trzecim sezonie bard będzie taki jak w książkach.

I pokazywanie Philippy Einhart prawie tylko w postaci sowy było fajnym smaczkiem dla osób znających troszkę świat.

Można mieć tylko nadzieję, że kolejne sezony będą wierniejsze książką, bo może ich fabuła nie jest wybitna, ale spójna i działająca w ramach przedstawionego świata.

Zgodzę się na zmiany w adaptowaniu Pani Jeziora, bo to strasznie słaba i niepotrzebnie skomplikowna historia, która rozwiązuje się już w połowie.

Yennefer jest jeszcze bardziej wkurzająca niż była. Nie lubię jej zarówno w serialu jak i w książkach.

Rzeźniku płoń było nawet fajne, ale to i tak za mało Jaskra.

https://www.youtube.com/watch?v=gX6zhNjftSQ

 

Luty 24, 2022

Ania, nie Anna- dobra adaptacja, która dodaje coś od siebie i nieźle jej to wychodzi.

ania nia anna

Ania, nie Anna

Ania, nie Anna to zapewne któraś z kolei adaptacja Ani z Zielonego Wzgórza. Istnieją już bowiem filmowe wersje tej książki, chyba jest też jakaś animacja. Ale dziś nie o tym.

Serial ten wylądował na mojej liście do obejrzenia już przy tworzeniu tej listy, gdy założyłam konto na Netflixie. Czekał na dogodny moment i nadszedł on na początku stycznia tego roku, gdy razem z bratem postanowiłam go obejrzeć w ramach analizy zgodności serialu do książki, którą mój brat właśnie przeczytał.

I Ania, nie Anna okazała się ciekawym doświadczeniem, bowiem wyróżnia się na tle innych adaptacji, które ostatnio oglądałam. Ania, nie Anna nie tylko praktycznie w całości oddaje treść oryginału, ale też uzupełnia wolne przestrzenie w fabule. I robi to bardzo umiejętnie, nie zaprzeczając temu co mogliśmy przeczytać.

Rozwinięte zostają wątki postaci towarzyszących Ani, takich jak Maryla i Mateusz, Gilbert, czy ciotka Diany, co do której nie mam pewności czy faktycznie istniała już w książce. Ich wątki są spójne z książkową narracją.

Oprócz rozwijania samej istniejącej fabuły, Ania, nie Anna dodaje też niepojawiające się w powieści motywy społeczne z końca XIX w., istniejące w Kanadzie. Ukrywanie się społeczności LGBT, podejście do osób czarnoskórych, które nie są już niewolnikami, ale są spychani na margines. Swoją rolę do odegrania ma też wątek Indian i tego jak próbowano, na siłę ich wpasować. Emancypacja kobiet też jest elementem serialu.

Opakowany tyloma dodatkami serial nie zapomina jednak o głównej bohaterce, czyli Ani Shirley, która jest sercem serialu. Przeniesienie bohaterki z książki na mały ekran jest bezbłędne. Czasami, szczególnie pod koniec troszkę raził mnie wygląd bohaterki. Ostatni odcinek miał nam ukazywać dorosła Anię, lecz ja nie widzę w niej młodej kobiety, lecz przebraną nastolatkę.

Słodycz i pozytywność wręcz wylewają się z serialu. Czasami jest tego za dużo. Tak, sytuacje w których kolejny plan Ani wypala dzięki wsparciu przyjaciół, który jest motywem prawie każdego odcinka późniejszych serii bywa czasami nawet zbyt naiwny. Fajnie, że Ania, nie Anna pokazuje, że upór i dobra wola mogą naprawić wszystko, lecz czasami bywa to wręcz zbyt absurdalne.

Mimo wszystko uważam, że Ania, nie Anna to dobry serial, pod względem zdjęć i oddania realiów świata, czy też scenografii poruszył we mnie pragnienie zapoznania się z innymi dziełami z owej epoki,

A czołówka jest idealna w swej prostocie.

Chyba jeszcze raz przeczytam Anię z Zielonego Wzgórza.

https://www.youtube.com/watch?v=JRg19diQLSk

Luty 24, 2022

Ameryka: Film

America 2_6089432ba7669

Ameryka:Film, czyli jak uczyć i nie uczyć historii USA.

Ameryka:Film to z pozoru całkiem ładny,  animowany film historyczny o dziejach Stanów Zjednoczonych, lecz to tylko pozory. Ten film to najczystsza forma parodii i pastiżu na temat historii USA.

Ilość absurdów na minute jest zdumiewająca. Nie mam pewności czy można tą produkcję nazwać filmem historycznym. Może kilka postaci z filmu istniało naprawdę lub dzieliła tylko nazwiska z animowanymi bohaterami, ale nie jestem ekspertką w temacie historii USA. Chociaż nawet taki laik jak ja zauważy pewną sprzeczność w tym, że Jerzy Waszyngton i Abraham Lincoln nie byli rówieśnikami, a Thomas Edison to nie była azjatycka kobieta.

Odsuwając na bok zgodność z kanonem historycznym, Ameryka to po prostu świetna komedia o bardzo specyficznym humorze, który może nie przemawiać do wszystkich. Ściele się tu wręcz masa stereotypów na temat amerykanów i anglików. Ci pierwsi to narwańcy upojeni piwem, którzy ani myślą komukolwiek podlegać. Zaś Anglicy to imperialiści, którzy nie widzą nic poza swoimi interesami i herbatą. A herbata to bardzo specyficzna substancja w tym filmie. Główna intryga i twist fabularny wiąże się właśnie z tym napojem.

Sama animacja wyróżnia się na tle innych produkcji. Zdaje się wręcz komiksem wychodzącym z ekranu. Jest płynna i bardzo ekspresyjna. I chyba tyle wystarczy, nie wiem co jeszcze o niej napisać. Po prostu jest bardzo miła dla oka i idealnie wpisuje w sposób opowiadania tego typu historii.

Produkcja jest dostępna na Netfixie z polskim dubbingiem. Przyznam, że mnie nie przeszkadza dubbing w filmach aktorskich, nawet chętnie oglądam takie wersje filmów, a w animacjach  jest to obowiązkowe. Akurat w tym aspekcie Ameryka nie zawodzi i całkiem przyjemnie się słucha tego filmu.

A czy wspomniałam, że jest to animacja dla dorosłych? Nie?

No to uprzedzam!

Jest krwawo, a bohaterowie nie szczędzą w słowach. Trup się ściele gęsto, a sposoby uśmiercania przeciwników bywają bardzo kreatywne i odpychające jednocześnie. Polityk-wilkołak umorusany krwią pobratymców, których zdradził to niezbyt dobre źródło historyczne, a rozrywkowe.

Wielkim plusem są też liczne nawiązania do naszej obecnej popkultury jak i do kilku symboli USA.

Podobało mi się też przenoszenie naszych zwyczajów do realiów epoki.

Neonowe powozy, które pełnią rolę naszych podrasowanych bryk to może niezbyt kreatywne wyjście, ale ciekawe wizualnie.

Po obejrzeniu Ameryka:Film mam tylko jedno życzenie:niech ktoś zrobi podobny film w naszych, polskich klimatach.

https://www.youtube.com/watch?v=6KFh0W_H30I

Wrzucam też zwiastun. Może przekona was, że warto dać szansę tej zwariowanej animacji.